Z PERSPEKTYWY absolwenta - dr Paulina Długosz

Czym jest doktorat wdrożeniowy, jakie możliwość stwarza godzenie pracy zawodowej z karierą naukową? Na te pytania odpowie dr Paulina Długosz, absolwentka historii sztuki oraz kierowniczka Działu Edukacji Muzeum Miasta Łodzi.

Dr Paulina Długosz

Powiedz nam kilka słów o sobie.

Przede wszystkim jestem absolwentką Uniwersytetu Łódzkiego, historykiem sztuki i pedagogiem, bo skończyłam studia magisterskie z historii sztuki i licencjackie z pedagogiki specjalność edukacja przez sztukę. I jestem osobą, która w życiu zawodowym właściwie łączy te obydwa kierunki, ponieważ pracuję w Muzeum Miasta Łodzi już od kilkunastu lat w dziale edukacji. Moja muzealna specjalizacja to udostępnianie sztuki osobom o szczególnych potrzebach. Tutaj przede wszystkim myślę o osobach z różnymi niepełnosprawnościami oraz różnymi potrzebami edukacyjnymi.

Zatem powiedz nam jeszcze czym jest doktorat wdrożeniowy, bo o nim będziemy głównie rozmawiać.

Doktoraty wdrożeniowe to jest taka formuła grantowa, w ramach której realizuje się pracę badawczą, która pod względem merytorycznym, naukowym wspierana jest przez uczelnię. Natomiast temat jest rozwiązaniem jakiegoś problemu badawczego, który ściśle związany jest z działalnością przedsiębiorcy, który zatrudnia doktoranta. I chodzi o to, żeby temat tego doktoratu zweryfikować, sprawdzić, wdrożyć właśnie w tej instytucji, w tym przedsiębiorstwie, w którym się pracuje, czyli żeby miał on realne przełożenie na praktykę zawodową.

Czyli łączy się tak naprawdę poprzez doktorat, pracę z wykonywaną zawodową, pracą naukową.?

Dokładnie tak.

Czy ciężko było się zakwalifikować do takiego programu grantowego?

W moim przypadku trudność polegała przede wszystkim na tym, że brałam udział dopiero w drugiej edycji doktoratu wdrożeniowego, więc to była jeszcze taka terra incognita. Zwłaszcza, że przede wszystkim jak się myśli o doktoracie wdrożeniowym, to się myśli o przemyśle bardziej związanym z naukami ścisłymi czy też społecznymi. Natomiast ja jako historyk sztuki, jako pracownik muzeum, w zasadzie zupełnie inną dziedzinę eksplorowałam. Pod dużym znakiem zapytania stało, jak ministerstwo, wówczas Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oceni to, że jest to temat związany z naukami humanistycznymi i bardzo interdyscyplinarny. To pytanie towarzyszyło mi przez cały czas, przez wszystkie lata, wszystkie etapy. Zawsze był ten znak zapytania, bo ciężko było się nawet odnieść do podobnych, działań, prac, które by zostały wcześniej zrealizowane, bo ich po prostu nie było.

Skąd nadszedł pomysł, żeby się zgłosić?

Nie ukrywam, że siłą sprawczą była moja opiekunka doktoratu, a później przyszła promotorka profesor Aneta Pawłowska. To ona mnie namawiała do podjęcia tego wyzwania, bo już wcześniej z ramienia muzeum miałam okazję współpracować z Panią Profesor oraz Instytutem Historii Sztuki przy różnych projektach, konferencjach. To ona sugerowała, że może tę współpracę udałoby się przełożyć na bardziej sformalizowane działania w ramach studiów doktoranckich. To od niej dowiedziałam się również, że jest w ogóle nowa, świeżo otwarta możliwość podjęcia innej formuły doktoratu, bo tak jak mówię, to był dopiero drugi rok programu doktoratu wdrożeniowego i w sumie obie stwierdziłyśmy, że może warto zrobić taki eksperyment i wejść w to.

Powiedz, czym różni się cel badawczy od celu wdrożeniowego? Czy jest jakaś różnica?

One są na pewno połączone, ponieważ rozwiązanie celu badawczego ma prowadzić do wdrożenia. Z tym, że cel badawczy ma charakter bardziej naukowy, teoretyczny. Najpierw trzeba zweryfikować pewne tezy badawcze, przeprowadzić badania, sprawdzić zmienne, zebrać dane oraz przeanalizować wyniki tych badań. Natomiast na podstawie tego później trzeba sformułować ostateczną formę tezy badawczej, metodologię, opracować koncepcję produktu, który trzeba wdrożyć. I to wdrożenie jest bardzo istotne, w zasadzie najważniejsze przy tym doktoracie, ponieważ w przypadku doktoratu wdrożeniowego co roku składa się raport i on jest oceniany przez ministerstwo. Wiem, że w niektórych przypadkach ministerstwo wskazywało, że brakuje właśnie tego celu wdrożeniowego: jest opracowana koncepcja, pewien system, ale nie został on wprowadzony w życie i ma on charakter tylko modelu teoretycznego. Natomiast w przypadku tego celu wdrożeniowego on musi zaistnieć i zostać praktycznie przetestowany. W przypadku doktoratów wdrożeniowych czasami ten problem nie wynika z pracy samego doktoranta, ale z czynników od niego niezależnych: zdarza się bowiem, że finalny produkt wdrożeniowy dla pracodawcy nie jest korzystny, bo np. okazuje się, że pewnych rzeczy nie opłaca się robić, są zbyt kosztowne w kontekście zakładanych efektów czy oczekiwanych przed przedsiębiorstwo usprawnień.

Czym są metody przekładu kodu wizualnego obiektu na język opisowy w przestrzeni edukacyjnej muzeum?

Odwiedzamy muzea i wiemy, że bardzo często możemy poznawać dzieła sztuki nie tylko poprzez bezpośredni kontakt z nimi, ale także dzięki różnym rozwiązaniom wystawienniczym. Obecnie mamy wiele takich nowoczesnych technologii jak rozszerzona rzeczywistość, aplikacje na telefony lub tablety ip.. Natomiast ja chciałam się skupić przede wszystkim na tekstach, które towarzyszą tym eksponatom, obiektom w przestrzeniach ekspozycji. To mogą być tak zwane etykiety, mogą to być dłuższe podpisy, teksty wprowadzające wystawę itp. To również plany wystaw czy całego muzeum, karty pracy, katalogi, informatory. Czyli wszystko to, co opiera się przede wszystkim na tekście, na szeroko rozumianych komunikatach językowych.

O jakich niepełnosprawnościach mówimy, jak to wygląda w praktyce?

W przypadku tekstów w muzeach często występuje problem potencjalnego ich odbiorcy, ponieważ są one zazwyczaj dostosowane do tzw. "odbiorcy idealnego" - dorosłej osoby bez wad wzroku, biegłej kulturowo i z co najmniej średnim wykształceniem. W związku z powyższym w praktyce muzealnej bardzo często spotyka się komunikaty, w których stosuje się niewielkich rozmiarów litery przy jednoczesnym obszernym objętościowo tekście, co sprawia trudności w jego odczytaniu osób ze słabym wzrokiem. Ponadto język takich tekstów jest zazwyczaj naukowy, ponieważ zakłada się, że jego odbiorca ma stosowne wykształcenie, znajomość kontekstów kulturowych i historii, oraz doświadczenie w korzystaniu z oferty muzeum. Ostatnio jednak takie podejście ulega zmianie, środowisko muzealników zaczyna zauważać potrzeby różnorodnych odbiorców, nie tylko tych idealnych. Muzea coraz częściej przygotowują teksty dla dzieci, stosują powiększoną czcionkę dla osób ze słabym wzrokiem, a także teksty w alfabecie Braille'a czy w języku migowym dla osób ze szczególnymi potrzebami w zakresie zmysłu słuchu.

Jak to wszystko ma się do Twojej pracy naukowej?

W mojej pracy badawczej dążyłam do stworzenia metodyki opracowania uniwersalnej formuły tekstu, któryod samego początku, eliminując konieczność późniejszych dostosowań czy dodatkowych ścieżek, byłby dostępny i przystępna dla jak największej grupy odbiorców.. Każdy z nas bowiem może w pewnym momencie swojego życia mieć szczególne potrzeby, wynikające np. z nabytej z wiekiem wady wzrok, zmęczenia czy choroby, które mogą wpływać na ograniczoną możliwość oraz samą gotowość do przyswajania naukowych tekstów. Możemy także odwiedzać muzeum z dziećmi lub obcokrajowcami uczącymi się języka polskiego, co wymaga prostego i zrozumiałego wyjaśnienia pewnych kwestii. Zatem wprowadzone rozwiązania są rzeczywiście użyteczne dla większości osób odwiedzających muzeum.

Czy te opisy – komunikaty powinny również oddawać kontekst wystawy?

Badając w ramach doktoratu rolę opisów i komunikatów w muzeum, zwróciłam uwagę na istotność i konieczność podkreślania kontekstu wystawy. Ustaliłam, że dla odbiorców kluczowe są treści pozwalające im komfortowo, bezpiecznie (tzn. bez stresu oraz nadmiernego zmęczenia, także poznawczego) korzystać z wystawy na miarę swoich możliwości. Warto zatem skupić się w pierwszej kolejność na przekazaniu informacji o kontekście, wyjaśnieniu, dlaczego dane eksponaty są prezentowane, na dopiero w dalszym etapie na szczegółach poszczególnych obiektów. Ponadto wskazane jest, aby opracowane plany wystaw były nie tylko architektonicznymi schematami, ale także czymś w rodzaju mapy myśli, graficznie i tekstowo ukazujących sekwencje i grupy tematyczne obiektów. To pozwala zwiedzającym na wybór zakresu zwiedzania. Mogą oni bowiem chcieć zgłębiać treści bardziej szczegółowo, zachowując jednocześnie spójność z kontekstem wystawy. Natomiast jeśli czują, że wystarczy im jednie ogół, wstęp w postaci podstawowej informacji wprowadzonej już na początku, informacji podstawowej, to mają ją również w zasięgu ręki. Jeśli jest ona ponadto przystępnie i dostępnie przygotowana, taki zwiedzający może w kolejnym kroku wybrać, czy jestem gotowy mocniej zagłębiać się w dany temat, czy to jest już ten etap, który mu wystarcza.

Czy to udało się wdrożyć?

Tak, udało się wdrożyć. W muzeum obecnie stosujemy system komunikacyjny oparty na zhierarchizowanej strukturze informacji, w swej zasadniczej formie opartej na zasadach tzw. prostej polszczyzny, wzorowanej na angielskich zasadach plain language.. Było to dla mnie ważne, ponieważ chciałam udowodnić, że komunikat napisany w prostym języku może być skutecznym narzędziem dla wszystkich zwiedzających, zwiększając komfort, a tym samym tworząc lepsze warunki do pogłębiania narracji wystawy.

A jeżeli chodzi o sam cel badawczy?

Jeśli chodzi o sam cel badawczy, to skupiał się na zrozumieniu potrzeb muzealnych odbiorców. Przeprowadziliśmy obszerne badania ankietowe, obserwacje i badania okulograficzne, aby zidentyfikować ich potrzeby, preferencje i możliwości dotyczące tekstów towarzyszących obiektom oraz ogólnych rozwiązań technicznych wspierających zwiedzanie. Ciekawostką jest, że część badań rozpoczęliśmy przed pandemią, a kontynuować mogliśmy dopiero po jej zakończeniu. Porównując wyniki badań z tych dwóch okresów wyraźnie było widać jakie zmiany nastąpiły na wielu polach związanych z uczestnictwem w kulturze. Pandemia w znacznym stopniu wpłynęła na naszą ścieżkę badawczą, ponieważ ludzie mniej chętnie korzystali z nowoczesnych technologii, unikając dotykania ekranów ze względu na reżim sanitarny. Można było także zauważyć rosnącą tendencję do zwiedzania w małych grupach, co wymagało dostępu do prostych i bezpośrednich rozwiązań. Te spostrzeżenia w dużej mierze wpłynęły również na projektowany w ramach doktoratu model komunikatów językowych.

Jakie są Twoje dalsze plany?

Choć w tej chwili w Muzeum Miasta Łodzi mamy już wdrożone liczne rozwiązania dostępnościowe w muzeum, to zdaję sobie sprawę, że dostępność to proces ciągły. Nieustannie musimy dbać o przygotowany system, aktualizować informacje, oceniać jego skuteczność i rozważać, co można by jeszcze poprawić lub dodać, aby lepiej spełniał swoją funkcję. Mam także kilka refleksji dotyczących samej pracy badawczej, które chętnie opublikuję. Interesujący jest bowiem z punktu widzenia praktyki muzealnej sam proces wdrożenia: to jak zmieniał się stosunek zespołu do tematów dostępności, jak temat ten stał się częścią codzienności w naszym zespole i jakie kroki podjęto, aby podjęte działania nie stały się tylko incydentalnym, jednorazowym zrywem. Warto zauważyć, że wdrożenie tych rozwiązań to efekt współpracy wielu osób w muzeum, a także pełnej akceptacji ze strony dyrekcji dla proponowanych przeze mnie innowacji. Fascynujący jest sam proces dojrzewania tych kwestii w naszej instytucji i zespole.

Na koniec chciałbym, żebyś powiedziała kilka słów osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze studiowaniem historii sztuki

Myślę, że kluczowe jest traktowanie praktyk zawodowych bardzo poważnie w ramach studiów. To moment, w którym można odkryć różne obszary swojej przyszłej ścieżki zawodowej, sprawdzić, czy praca w muzeum czy galerii odpowiada naszym oczekiwaniom. Warto eksplorować różne drogi i zdobywać doświadczenie już na etapie studiów. Poza tym, kiedy już wkroczymy w życie zawodowe, cenne będą refleksje i doświadczenia z praktyk. Interdyscyplinarność jest również ważna; warto być otwartym na różne zajęcia, nawet te poza głównym obszarem studiów. To może poszerzyć perspektywę i okazać się kluczowe w przyszłości, gdy nasza ścieżka zawodowa przyjmie nowe kierunki.