Maria Nowakowska - absolwentka historii sztuki

Gdybym miała w skrócie opowiedzieć o tym, czym się zajmuję, powiedziałabym, że jestem popularyzatorką wiedzy o lokalnym dziedzictwie.

Prowadzi wycieczki i wykłady, organizuje spotkania z ekspertami, opracowuje różnego typu publikacje. Pokazuje architekturę oglądaną z perspektywy szczegółu – koncentruje się na niuansach. Mówią na nią „Pani od detalu”. Maria Nowakowska, absolwentka historii sztuki na UŁ, opowiada, dlaczego warto studiować ten kierunek.

Maria Nowakowska na tle ginących graffiti z lat 60. fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Powiedz nam coś o sobie.

Gdybym miała w skrócie opowiedzieć o tym, czym się zajmuję, powiedziałabym, że jestem popularyzatorką wiedzy o lokalnym dziedzictwie.

Od sześciu lat działam pod marką „Łódzki detal”. Pokazuję architekturę oglądaną z perspektywy szczegółu – koncentruję się na niuansach, takich jak:

  • sposoby wykończenia elewacji (np. faktura, rodzaj, kolor, sposób ukształtowania tynku, muru czy płyt kamiennych),
  • zdobnictwo (np. figury postaci alegorycznych, dekoracje inspirowane wzorcami antycznymi),
  • detale użytkowe (np. okucia, klamki, latarnie),
  • mozaiki czy sgraffita,

by wymienić tylko niektóre. Od dwóch lat badam również łódzkie rzeźby plenerowe, których na terenie miasta jest niemal 200.

Prowadzę wycieczki i wykłady, organizuję spotkania z ekspertami, opracowuję różnego typu publikacje – od folderów poprzez przewodniki architektoniczne po artykuły naukowe.

Jestem też dyrektorką Festiwalu Detalu Architektonicznego #detalfest, który co dwa lata ściąga do Łodzi znawców i miłośników architektury i jej zdobień.

W 2018 r. wydałam grę „Łowcy detali. Łódź”, która dotyczy historii łódzkiej architektury i jej projektantów. Jako pomoc dydaktyczna została ona rozesłana do 296 lokalnych instytucji kultury i oświaty. Zdobyła także wyróżnienie w globalnym konkursie Golden Cubes Awards.

W 2020 roku ukazał się artbook „Tyle piękna”, który pokazuje rozmaite łódzkie rzeźby plenerowe. Miałam przyjemność przygotować wybór obiektów oraz wstęp, zaś zdjęcia wykonała Anna Zagrodzka. Obecnie pracuję nad popularnonaukową książką poświęconą temu samemu zagadnieniu.

 

Dlaczego wybrałaś studiowanie historii sztuki?

Historia sztuki to trzecie studia, które podjęłam na Uniwersytecie Łódzkim. Wcześniej studiowałam filologię polską i kulturoznawstwo, zatem moje więzi z UŁ są dość silne.

Do dziedziny wiedzy jaką jest historia sztuki zbliżyłam się za sprawą mojej fascynacji światem architektury i jej zdobień. Miałam poczucie, że ta pasja zasługuje na profesjonalizację.

Historia sztuki jest bardzo młodą dziedziną na tle takich nauk jak matematyka czy filozofia, a jednak jej dorobek jest olbrzymi i bardzo różnorodny. Łatwo się w nim zgubić, postanowiłam więc poszukać przewodników – mistrzów, którzy pomogą mi uporządkować świat sztuki.

Ponadto nauka wymaga precyzji, trzymania się faktów i ich weryfikacji. Niezbędna jest dyscyplina intelektualna i rzetelność. Popularyzatorzy i pozostali nie-naukowcy coraz rzadziej przywiązują do tego wagę, a przecież powinni.

Historia sztuki miała więc w założeniu przynieść mi wiedzę i poprawić umiejętność jej zdobywania, kształtowania oraz oceniania jej wartości.

 

Z perspektywy czasu – co najbardziej cenisz w studiach, które ukończyłaś?

Kompleksowy trening intelektualny i kontakt z profesjonalistami, a często również pasjonatami swoich dziedzin nauki, którzy byli gotowi dzielić się swoimi odkryciami i fascynacjami.

Można oczywiście powiedzieć, że takie studia są niepotrzebne – wystarczy po prostu pójść do biblioteki i zacząć czytać to, co tam znajdziemy w interesującym nas obszarze wiedzy. To jednak iluzja.

Uczenie się od ludzi, którzy dysponują głęboką i rozległą wiedzą, jest bez porównania ciekawszym doświadczeniem, niż samo tylko chłonięcie faktów. Z ludźmi tymi możemy dyskutować i zadawać im pytania, co bardzo wzbogaca nasze rozumienie świata.

Trudno też poprawić swój warsztat naukowy bez wsparcia z zewnątrz. Popieram ideę uczenia się przez całe życie i jestem przekonana, że historia sztuki to nie jest mój ostatni kontakt z uczelnią.

 

W jaki sposób studia z historii sztuki wpływają na Twoją pracę?

Studia skłoniły mnie do rozwoju warsztatu badawczego, a także znacząco poszerzyły perspektywy – wpłynęły na mój ogląd rzeczywistości.

Pozwoliły też dostrzec olbrzymie obszary wiedzy, które dotychczas nie wydawały mi się ani atrakcyjne, ani związane z moją pracą, a okazały się dla niej ciekawym dopełnieniem.

Historia sztuki dostarczyła mi także nowych narzędzi i metod, które pozwalają sprawniej i skuteczniej docierać do zapomnianych wątków z życia łódzkiej architektury i sztuki.

Korzystam na tym nie tylko ja, lecz także odbiorcy moich działań, czy szerzej – pasjonaci Łodzi. Czuję, że przywracając fragmenty lokalnej pamięci, robię coś ważnego, coś istotnego. Czuję, że przydaję się światu – to bardzo przyjemne.

 

Co powiedziałabyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie humanistyki nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”, które przygotowują do konkretnego zawodu albo wyposażają w wymierne umiejętności?

W mojej opinii za wyborem kierunków humanistycznych przemawiają dwie rzeczy. Po pierwsze studia tego rodzaju uczą, że rozmaite zjawiska są procesami. Inaczej mówiąc studiowanie pozwala zrozumieć, w jaki sposób powstają i rozwijają się różnorodne zjawiska – od abstrakcyjnych idei, przez obowiązujące mody czy trendy, po otaczające nas rzeczy i przedmioty.

Buduje to umiejętności analityczne i elastyczność intelektualną, a także zdolność do krytycznego namysłu nad tym, dlaczego myślimy tak, jak myślimy. Na przykład z jakiego powodu uznajemy pewne rzeczy za piękne i warte uwagi, inne zaś za brzydkie i mało interesujące.

Wspomniane zdolności, które kształcą studia, są kluczowe w wielu branżach. Przydają się one zarówno do oceny istniejących procesów i produktów, jak i do projektowania czy tworzenia nowych. Obsługi narzędzi, programów czy technologii można się zawsze nauczyć, jednak bez „krytycznego rozumu” i wrażliwości na otaczający świat nie będziemy umieli w pełni wykorzystać ich potencjału.

Druga kwestia odnosi się do swoistego patriotyzmu kulturowego. Polskie dziedzictwo artystyczne – zarówno materialne, jak i niematerialne – nie jest wystarczająco opisane, rozpoznane i rozpropagowane. Popularne rozumienie polskiej historii zdominowane jest przez wątki militarne i martyrologiczne, co mocno zubaża krajobraz lokalnej myśli i dokonań.

Marzy mi się kraj, w którym fascynujemy się światowym dziedzictwem, lecz jednocześnie potrafimy rozpoznać i docenić lokalną sztukę, rzemiosło, architekturę, folklor, technikę,  filozofię, muzykę czy zagadnienia związane z licznymi tradycjami i językami, które funkcjonują na terenie Polski. 

Jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało, to od nas zależy, czy to bogactwo kulturowe przetrwa, czy zaniknie. To nasz przywilej (ale i odpowiedzialność!), by ocalić je od zapomnienia.

Poza tym wszystkim humanistyka odzwyczaja od płytkiego konsumowania świata –uwrażliwia nas na złożoność rzeczy. Dzięki temu możemy czerpać więcej satysfakcji z bycia w świecie, a to już samo w sobie jest bardzo atrakcyjne.