CZYM JEST CYKL "Z PERSPEKTYWY..."?

"Z PERSPEKTYWY" to cykl wywiadów ze studentami, absolwentami oraz pracownikami Wydziału Filozoficzno-Historycznego. Motywem przewodnim jest ukazanie tych wyjątkowych osób i ich historii. 

Zdjęcie przedstawia dwójkę studentów

WYWIADY – STUDENCI I ABSOLWENCI

„Studia filozoficzne pozwoliły mi na dokonanie wyboru stylu życia –  świadomego zaangażowania się w działania w świecie kultury i chęć rozwijania się w nowych dziedzinach” – tak komentuje wybór jednego z ukończonych kierunków Sonia Szechowska – absolwentka filozofii, założycielka fundacji ARTernatywa. Pracująca w Bibliotece Miejskiej łodzianka, zauroczona bałuckim spleenem i żydowską historią miasta.

Sonia Szechowska

Powiesz nam coś o sobie?

Nazywam się Sonia Szechowska, jestem absolwentką filozofii i socjologii. Obecnie pracuję w Bibliotece Miejskiej, związana jestem również z tzw. trzecim sektorem – działam w sferze organizacji pozarządowych.

Biblioteka Miejska jest bardzo dynamicznie rozwijającą się instytucją. Poza promocją czytelnictwa zajmujemy się tam również organizacją licznych wydarzeń i zajęć edukacyjnych.

Od wielu lat angażuję się w edukację nieformalną w zakresie sztuki oraz kultury. Pracę z dziećmi i dorosłymi zaczęłam na pierwszych studiach, czyli filozofii.

Te doświadczenia oraz zainteresowania doprowadziły mnie do założenia na początku 2020 roku fundacji ARTernatywa. Naszą organizację tworzą trzy osoby. Zajmujemy się w niej edukacją wykraczającą poza tradycyjne ramy. Bliskie nam wartości i humanistyczną perspektywę promujemy poprzez realizację warsztatów, czy spotkań tematycznych, w tym konwersacji językowych.

Te dwa kierunki studiów wyznaczają obraną przeze mnie drogę zawodową, ale i  wpływają na codzienne wybory. Fascynuje mnie praca z ludźmi, dynamizm, łączenie różnych doświadczeń i form pracy.

 

Dlaczego wybrałaś studiowanie filozofii? 

Z perspektywy lat wiem, że mój wybór był właściwy, choć niełatwy. Na początku miałam poczucie, że może i rezygnuję z innych pomysłów na siebie lub szansy na bardziej „praktyczny” kierunek. Szybko jednak udało mi się zweryfikować takie stereotypowe myślenie.

Po pierwszym roku studiów mogliśmy uściślać swoje zainteresowania –  wybierać interesujące nas przedmioty i poszerzać doświadczenie. Jako specjalizację wybrałam estetykę, między innymi dlatego, że wcześniej przez 9 lat kształciłam się w szkole muzycznej.

Tak jak wspomniałam, na początku studiów miałam okazję pracować z różnymi grupami prowadząc i koordynując różne zajęcia edukacyjne. W tym okresie realizowałam warsztaty na festiwalach muzycznych, prowadziłam wywiady jako streeartworker, współorganizowałam międzynarodową konferencję UŁ i Fundacji Urban Forms.

Dzięki tym doświadczeniom miałam okazję sprawdzić się w wielu różnych rolach. Postanowiłam studiować filozofię i chociaż nie umiałabym nazwać się filozofem czy filozofką, wiem że okres studiów był niezwykle intensywny, poszerzający moją wiedzę i praktyczne kompetencje.

 

Z perspektywy czasu – co najbardziej cenisz w studiach, które ukończyłaś?

Bardzo dobrze wspominam moich wykładowców, ich elastyczność i otwartość. Zależało im, abyśmy praktykowali filozofię i odnajdowali swoje nisze.

To bardzo rozwijający kierunek – pozwala zdobyć wiedzę, która przydaje się w wielu dziedzinach. Inspiruje do własnych poszukiwań i samodzielnego myślenia.

Cenne jest również to, że zaangażowane studiowanie filozofii pozwala w pewien sposób przygotować się na różnego rodzaju rozczarowania, które pojawiają się w życiu. Świadomość wielu mechanizmów rządzących naturą ludzką, osadzenie kulturowe oraz rzeczowa argumentacja pozwala lepiej radzić sobie z frustrującymi nas zdarzeniami.

 

W jaki sposób studia filozoficzne wpływają na Twoją pracę?

Przede wszystkim pozwoliły mi na dokonanie wyboru i stylu życia –  świadomego zaangażowania się w działania w świecie kultury i chęć rozwijania się w nowych dziedzinach. Być może jest to nieco idealistyczne podejście, jednak z natury lubię dynamikę i pewną zmienność.

Dzięki praktykowaniu filozofii – prowadzeniu rozmów, edukowaniu, konfrontowaniu się z różnymi środowiskami –  od początku miałam okazję dostrzec użyteczność tej nauki. W moich codziennych działaniach dostrzegam znaczący wpływ dwóch dziedzin, tj. estetyki i etyki.

Świadomie przyglądam się możliwym skutkom tego, co robię i staram się analizować szerszy kontekst własnych działań. Filozofia pozwala na pielęgnowanie w sobie specyficznej wrażliwości, zrozumienie dla zróżnicowanych teorii, ale i chęci dialogu.

 

Co powiedziałabyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie humanistyki nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”, które przygotowują do konkretnego zawodu albo wyposażają w wymierne umiejętności?

Posiadanie sprecyzowanych umiejętności czy wyuczonego zawodu jest pomocne w tych czasach. Jednak żadne studia nie są w stanie zapewnić nam sukcesu przez sam wybór kierunku.

Wiele osób, z którymi studiowałam, kształciło się również na innych wydziałach, ale nie dlatego, że filozofia okazała się niewłaściwym wyborem. Mieli świetne zdolności komunikacyjne, pisarskie, z łatwością czytali i analizowali różne teksty. Dlatego właśnie mogli połączyć wiedzę z matematyki, prawa czy medycyny z umiejętnościami zdobywanymi na filozofii.

Studia na kierunku humanistycznym nie będą jałowe, o ile wiemy, po co na nie idziemy i postaramy się wykorzystywać zdobywane informacje.

Ludzie, z którymi zaczynałam studia, pracują w ciekawych miejscach. Przede wszystkim zajmują się kulturą, ale również piszą, wykładają i prowadzą szkolenia, działają w organizacjach pozarządowych czy obejmują stanowiska kierownicze.

Łącząc studiowanie filozofii z ciekawymi praktykami, angażując się w wolontariat, ale też poprzez dokształcanie się na sprofilowanych szkoleniach, absolwent filozofii przeczy głoszonym stereotypom i świetnie odnajduje się na rynku pracy.

„Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że żyją według powielanych schematów. Trzeba pomóc im je zauważyć – dopiero wtedy możliwe jest dokonanie zmiany” – mówi Filip Jach, absolwent filozofii, który zajmuje się m.in. doradztwem filozoficznym. Czym ono i komu można je polecić? Zachęcamy do lektury!

FILIP JACH

Przedstawisz się?

Nazywam się Filip Jach.

 

Czym się zajmujesz?

Aktualnie pracuję na etacie w organizacji pozarządowej, gdzie koordynuję działania aktywistów i aktywistek. Jednak oprócz tego jestem trenerem, facylitatorem i coachem.

Przygodę z prowadzeniem szkoleń zacząłem jeszcze trakcie studiów filozoficznych, które realizowałem równolegle ze studiami podyplomowymi z nauczania filozofii i etyki w szkole. Jednocześnie intensywnie się szkoliłem, zdobywając kolejne certyfikaty.

 

Co dały Ci studia filozoficzne?

Niedosyt. Pilną potrzebę użycia nabytych umiejętności w tzw. praktyce. Tak, na filozofii rozwija się praktyczne zdolności – widać to często dopiero z perspektywy czasu. Potrafię krytycznie myśleć, znajdować luki i sprzeczności logiczne, łączyć różne punkty widzenia. Teraz wracam do filozofii, gdyż prowadzę również sesje doradztwa filozoficznego (ang. philosophical counseling).

Filozofia dała mi także szeroką perspektywę naukową, lepszy ogląd świata. Mogę swobodnie korzystać z dorobku różnych dyscyplin naukowych, np. antropologii, socjologii, pedagogiki. Wykorzystuję tę wiedzę w mojej pracy. Wszystko dzięki temu, że filozofia jest matką nauk oraz że ma tyle dziedzin – np. filozofię kultury, umysłu, religii, edukacji itd.

 

W jaki sposób filozofia pomaga Ci w pracy?

Krytyczne myślenie pomaga mi sprawniej analizować spisane teksty czy wypowiedziane zdania. Umożliwia lepszy wgląd w społeczne normy i motywacje ludzkich zachowań – jestem w stanie spojrzeć na to z różnych perspektyw i nie przyjmować wszystkiego za pewnik.

Wiele rzeczy, które wydają się nam oczywiste, niezmienne i istniejące od zawsze, wcale takie nie są. Okazują się ustanowione, wpajane, wmuszone, uświęcone, wykształcone. Filozofia zapewnia trening w myśleniu, szczególnie krytycznym, które pozwala to dostrzec.

W mojej pracy jest to niezwykle przydatne, gdyż ludzie często nie zdają sobie sprawy, że żyją według powielanych schematów. Trzeba pomóc im je zauważyć – dopiero wtedy możliwe jest dokonanie zmiany. Refleksja leżąca u podstaw filozofii umożliwia także przyjęcie szerszego oglądu i obserwację wielu zależności np. między zachowaniami jednostki, a społeczeństwem.

Po filozofii świat jest inny. Te studia zmieniają optykę. Niektóre rzeczy i zjawiska stają się banalnie proste i wytłumaczalne, a inne – szalenie skomplikowane i zniuansowane. Kiedy teraz o tym myślę, to mógłbym powiedzieć, że filozofia „wyostrza zmysły”.

Jest też inny cenny argument za studiowaniem filozofii. Usłyszałem go od jednego z moich wykładowców: „Na tych studiach (oraz po ich zakończeniu) można bezkarnie leżeć na kanapie i mówić wszystkim, że się pracuje. Bo filozofia to w końcu myślenie, a nigdzie się tak dobrze nie myśli, jak leżąc w łóżku!”.

 

Przybliż nam ideę doradztwa filozoficznego.

Korzeni doradztwa możemy doszukiwać się u samych początków filozoficznego namysłu. W starożytnej Grecji, co może być to zakasujące, do filozofów przychodziło się po życiowe porady. Potem filozofia trochę zatraciła ten swój praktyczny charakter.

Niektórzy ludzie zajmujący się tym zagadnieniem, głównie w Stanach Zjednoczonych, uznają doradztwo filozoficzne za formę równorzędną z pomocą psychologiczną lub psychoterapią. W Europie, w tym w naszym kraju, podejście to skupia się raczej na wspieraniu osób, które nie mają problemów ze zdrowiem psychicznym.

Najogólniej mówiąc, doradztwo filozoficzne sprawdza się wtedy, kiedy zdrowa osoba przechodzi kryzys tożsamości, zawodowy czy konflikt wewnętrzny, np. etyczny. Nie zalecałbym sesji doradztwa filozoficznego tym, którzy doświadczają przemocy, zmagają się z uzależnieniami czy mają problemy ze zdrowiem psychicznym. Tutaj właściwa będzie pomoc psychiatryczna i psychoterapeutyczna.

Doradztwo filozoficzne (czasem także nazywane filozoficzną terapią lub poradnictwem filozoficznym) może być jednak uzupełnieniem innych form wsparcia. Gdybym miał sytuować doradztwo filozoficzne w perspektywie innych, znanych sposobów wspierania ludzkiego potencjału, umiejscowiłbym je na styku psychoterapii, coachingu i mentoringu. Czerpie ono bowiem ze wszystkich tych dziedzin.

Doradztwo filozoficzne nie jest młodą formą wsparcia, ale zdecydowanie mniej popularną. Zainteresowanych odsyłam po więcej informacji do strony Polskiego Towarzystwa Doradztwa Filozoficznego, którego jestem członkiem.

Dlaczego warto studiować filozofię? Jakie zdolności rozwija ten kierunek? Co najbardziej przydaje się w pracy? Zapytaliśmy o to Bartosza Józefiaka, zawodowego reportera, z wykształcenia filozofa.

Bartosz Józefiak

Powiedz nam coś o sobie.

Nazywam się Bartosz Józefiak, jestem reporterem współpracującym z redakcją Dużego Formatu Gazety Wyborczej, Tygodnika Powszechnego, portalu Weekend.Gazeta.pl, OKO.Press.

Piszę o sprawach społecznych, problemach na rynku pracy, zajmuję się też reportażem wcieleniowym – zatrudniam się w różnych miejscach lub incognito przenikam do rozmaitych organizacji, by opisać ich działanie od środka.

Oprócz filozofii ukończyłem również Polską Szkołę Reportażu. Byłem dwukrotnie nominowany do nagrody im. Teresy Torańskiej. W tym roku nakładem wydawnictwa Czarne ukaże się książka „Łódź. Miasto po przejściach”, którą napisałem razem z Wojciechem Góreckim.

Obecnie pracuję nad kolejną książką reporterską oraz dwoma projektami reportersko-teatralnymi. Mieszkam w Łodzi.

LISTA ARTYKUŁÓW BARTOSZA W GAZECIE WYBORCZEJ

 

Dlaczego wybrałeś studiowanie filozofii?

Zawsze lubiłem czytać, chciałem studiować kierunek humanistyczny. Nie byłem tylko pewien, który wybrać.

W liceum dobrze mi poszła olimpiada filozoficzna, więc to był dodatkowy powód. Ciekawiły mnie zwłaszcza rozważania etyczne.

 

Z perspektywy czasu – co najbardziej cenisz w studiach, które ukończyłeś?

Studia zmuszały mnie do intensywnego analizowania skomplikowanych tekstów oraz rozważania kwestii etycznych, epistemologicznych, estetycznych. Słowem – uczyły myślenia.

Nigdy już później w życiu nie spędziłem tyle czasu na zastanawianiu się nad swoimi lekturami. Miałem wrażenie, że mój mózg pracuje na pełnych obrotach. Bardzo mi tego brakuje.

 

W jaki sposób studia filozoficzne wpływają na Twoją pracę?

Każdy tekst, który czytam lub piszę, wydaje się banalnie prosty w porównaniu z lekturami na filozofii. Studia rozwinęły moją zdolność klarownego formułowania myśli i analizowania tekstów.

Ważne były też zajęcia z etyki. W pracy często podejmuję decyzje etyczne, np. wybierając tematy, którymi będę się zajmował, albo sposób, w jaki sposób opiszę moich bohaterów, żeby ich nie skrzywdzić. Zastanawiam się, jak napisać prawdę i co to w ogóle znaczy. Mam wrażenie, że jestem lepiej do tego przygotowany dzięki moim studiom.

 

Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie humanistyki nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”, które przygotowują do konkretnego zawodu albo wyposażają w wymierne umiejętności?

Kto tak myśli, ten najwidoczniej mało miał wspólnego z dzisiejszym rynkiem pracy.

Nie licząc kilku oczywistych wyjątków, jak studia medyczne, większość dzisiejszych zawodów wymaga wszechstronnych umiejętności. Pracodawcy coraz mniejszą wagę przykładają do „praktycznych” umiejętności, bo większości z nich jesteśmy w stanie nauczyć się już podczas pracy.

Dziś w cenie są właśnie zdolności miękkie, takie jak umiejętność logicznego myślenia, klarownego pisania, jasnego formułowania myśli, łatwości w komunikacji czy zdolności szybkiego uczenia się nowych rzeczy.

Osobom po studiach humanistycznych łatwiej jest się przebranżowić. Jest naprawdę niewiele zawodów, których przyszłość jest pewna. Nawet programiści, dziś bożyszcza rynku pracy, nie mogą być pewni swojej przyszłości.

Ważna jest elastyczność, którą dają właśnie studia humanistyczne.

Jakie zdolności rozwijają studia historyczne? Dlaczego tak ważna jest umiejętność pracy z ludźmi? Czym kierować się przy wyborze studiów? Rozmawiamy z Pawłem Śpiechowiczem – rzecznikiem prasowym Uniwersytetu Łódzkiego, z wykształcenia historykiem.

Paweł Śpiechowicz

Napisz nam coś o sobie.
Nazywam się Paweł Śpiechowicz. Jestem rzecznikiem prasowym Uniwersytetu Łódzkiego, wcześniej byłem reporterem, prezenterem, lektorem, wydawcą programów informacyjnych.

 

Dlaczego wybrałeś studia historyczne?
Zawsze interesowałem się historią, postanowiłem to kontynuować. Chciałem nauczać lub dalej pracować na uczelni. Dziennikarstwo pojawiło się po drodze. W życiu dobrze jest coś planować, ale trzeba się liczyć z wieloma zmiennymi.

 

Z perspektywy czasu – co najbardziej cenisz w studiach, które ukończyłeś?
Studia nauczyły mnie pracy umysłowej, przygotowały mi głowę do analizowania dużej ilości informacji – to dla historyków chleb powszedni. No i nauczyły mnie pokory, nie mylić z nieposiadaniem własnego zdania.

 

W jaki sposób studia historyczne wpływają na Twoją pracę?
W pracy muszę sporo pisać, bez praktyki zdobytej na studiach ciężko byłoby mi te obowiązki obecnie wypełniać. Na historii mieliśmy do zrealizowania wiele zadań w formie pisanej. Część z egzaminów również taka była, a profesorowie zwracali wtedy uwagę nie tylko na wiedzę, lecz także styl pisania. Człowiek uczy się dzięki temu selekcjonować informacje, planować treść, gromadzić materiały. Nie można po prostu świetnie pisać, trzeba nabrać biegłości w wielu kwestiach.

Studia humanistyczne pozwalają się również „nauczyć” ludzi, a ja żyję z pracy z ludźmi. To jest nauka pracy i współpracy. Ta druga jest w tej chwili znacznie ważniejsza dla wielu zatrudniających. Pracodawca jest w stanie szybko nauczyć nas swoich rozwiązań, tutaj przydaje się nasza wyćwiczona na studiach i wcześniej percepcja. Ale współpracy nas nie nauczy, przynajmniej nie tak szybko, jak by chciał. Praca w grupie mówi nam zarówno o innych, jak i o nas samych. Najcenniejszy nie jest lider, ale ten, kto dobrze zna swoje słabe i mocne strony. Ten, kto wie, jakie powinien pełnić funkcje w zespole, w czym się sprawdza. To ćwiczy się na studiach humanistycznych. A pracodawcy szukają dobrych kandydatów już przed dyplomem. Warto o tym pamiętać. 

 

Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie humanistyki nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”, które przygotowują do konkretnego zawodu albo wyposażają w wymierne umiejętności?
Studia powinno się wybierać według osobistych zainteresowań, inaczej ryzykujemy, że będziemy robić to, czego nie lubimy. Czasem nasza pasja pokrywa się z tzw. praktycznym zawodem, i bardzo dobrze. Rzetelne przepracowanie humanistycznych studiów to nie tylko dyplom, lecz także konkretne umiejętności, które potem są doceniane przez pracodawców – planowanie swojej pracy, umiejętność szybkiej analizy informacji, efektywna praca z drugim człowiekiem, umiejętności językowe. Rynek pracy się zmienił. „Praktycznego” zawodu może nas nauczyć pracodawca i to jeszcze w czasie studiów. Z umiejętnościami „miękkimi” tak łatwo już potem nie jest

Dlaczego znajomość rozmaitych dziedzin życia jest istotna dla pisarzy? Co jest fascynującego w czytaniu źródeł historycznych? Jak przełożyć na praktykę umiejętności, które nabywa się na studiach humanistycznych? Rozmawiamy ze studentem historii Tomaszem Materą – pisarzem i człowiekiem o szerokich zainteresowaniach.

Tomasz Matera

Powiesz nam kilka słów o sobie?
Nazywam się Tomek Matera. Słyszeliście kiedyś określenie „wieczny student”? To właśnie ja. W międzyczasie zajmowałem się przeróżnymi rzeczami: byłem krupierem, klerkiem w banku, lektorem angielskiego, i, jak wielu studentów, barmanem. Okazjonalnie instalowałem wentylacje i światłowody. Niestety żadne z tych ciekawych zajęć nie zapewniło mi miejsca w zacnym gronie ludzi sukcesu, którzy mogliby zachęcić do zgłębiania humanistyki. O studiowaniu rozmawiamy dlatego, że piszę też książki. 

Co napisał Tomek? Opis książki w portalu lubimyczytać jest tutaj. Recenzję wideo znajdziecie tutaj, a pisaną tutaj!

 

Pisarstwo kojarzy się często z filologią lub ze studiami dziennikarskimi. Dlaczego wybrałeś historię?
Historia nie jest moim pierwszym kierunkiem studiów. Swoją przygodę na Uniwersytecie Łódzkim zacząłem od psychologii. Potem studiowałem filozofię. W czasie trzyletniego interludium, kiedy pracowałem w banku, zająłem się pisaniem beletrystyki. Ponieważ znaczna część moich tekstów osadzona jest w sztafażu dziejów dawnych lub w realiach nawiązujących tematycznie do zamierzchłej przeszłości, potrzebowałem poszerzyć swoją wiedzę na temat zagadnień, które służą mi za podstawę prozatorską. Wtedy zrodził się pomysł, by powrócić na łono dobrodusznej Alma Mater i podjąć studia historyczne.
Mogłoby się wydawać, że pisarza-beletrystę ogranicza tylko wyobraźnia. To połowa prawdy. Znajomość dziedzin, których dotyka twórczość autora, pomaga uwiarygodnić fikcję. Opis średniowiecznej uczty wymaga znajomości ówczesnych kulinariów, a fabuła o piratach – obeznania z terminologią żeglarską. Powieści takie jak „Moby Dick” Hermana Melville’a czy „Narrenturm” Andrzeja Sapkowskiego błyszczą nie tylko dzięki językowemu kunsztowi, lecz także za sprawą gruntownej znajomości odtwarzanych realiów, która w tekście przejawia się bogactwem przedstawionego świata.

 

Co najbardziej lubisz w studiowaniu historii?
Czytanie źródeł. Obcowanie z tekstami z epoki to niezwykłe doświadczenie i jak nic innego pozwala dotknąć żyjącej historii. Lektura Cycerona, Tukidydesa czy Anny Komneny odsłania przed czytelnikiem zarówno zamierzchłe wydarzenia, jak i fascynujące osobowości autorów. Czytając teksty zmarłych, mogę się z nimi zaprzyjaźnić. Jeśli uważnie się wsłuchać, ujawnią swoje słabostki, uprzedzenia, nadzieje, aspiracje i uczucia. Często okazują się krótkowzroczni, czasem irytujący, zacietrzewieni w swoich przekonaniach lub pochłonięci taką czy inną obsesją. Tym niemniej (a może nawet: tym bardziej) zasługują na miano gigantów, na ramionach których stoimy.

 

Jakie są twoje plany zawodowe?
W maju 2020 wydałem pierwszą powieść i teraz, na początku czerwca, kończę pracę nad kolejną. Obok własnych projektów literackich planuję zająć się pisaniem scenariuszy gier komputerowych. To kwitnąca branża, która chłonie osoby z różnorodnym dorobkiem twórczym i edukacyjnym.
W tym roku miałem przyjemność odbyć sympatyczną rozmowę z Dziekanem Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ. Dyskutowaliśmy między innymi o oczekiwaniach studentów podejmujących studia humanistyczne.
– Nie należy się nastawiać, że nabyte podczas zajęć umiejętności bezpośrednio przełożą się na wykonywany zawód – powiedziałem wtedy.
– Ależ w pańskim przypadku przekładają się bezpośrednio – odparł Dziekan.
Trudno było się z nim nie zgodzić.

Czym kierować się przy wyborze studiów? Co w toku nauki praktykują adepci historii? W czym na co dzień pomaga mnogość sposobów patrzenia na świat? 

Pytamy o to Klaudię Cisło, studentkę historii.

Klaudia Cisło

Dlaczego wybrałaś studia historyczne?

To pasja skierowała mnie do Instytutu Historii UŁ. Mój dziadek był nauczycielem historii – pamiętam z dzieciństwa, jak potrafił godzinami opowiadać mi o lokalnej historii. O tym, co i gdzie kiedyś było lub dlaczego czegoś nie ma, o drugiej wojnie światowej na naszych terenach. Wolałam to, niż bajki na dobranoc.

Później miałam to szczęście, że trafiałam na bardzo dobrych nauczycieli historii, brałam udział w różnych konkursach historycznych i olimpiadach. Odnosiłam sukcesy, więc czułam się bardzo dobrze w tej dziedzinie.

Moja pierwsza decyzja o wyborze studiów nie była dobrze przemyślana – poszłam na prawo. Szybko okazało się, to nie „mój” kierunek studiów, nie moje zainteresowania i nie moje środowisko. W międzyczasie nadal „siedziałam” w historii, dużo czytałam.

Po trzech latach definitywnie stwierdziłam, że chciałabym, żeby było tak, jak kiedyś – chciałam robić to, co mnie pasjonuje. Bez zastanawiania się postawiłam na studia historyczne.

 

Co najbardziej lubisz w studiowaniu historii?

Chyba najbardziej cenię sobie to, że przeszłość można poznawać i rozumieć na tak wiele sposobów. Często nie ma jednej, wiążącej opinii na dany temat – zdania są podzielone, wiele zależy od przyjętego punktu widzenia.

Każdy, w zależności od tego, z jakim źródłem czy opracowaniem się zmierzy, może w odmienny sposób na przeszłość i będzie mieć rację – o ile potrafi ją uzasadnić. Nie zdarzyło się na zajęciach, aby moje zdanie, nawet jeśli było odmienne od opinii prowadzącego, zostało wyśmiane czy zignorowane.

To działa również poza studiami – często wystarczy na pewne rzeczy inaczej spojrzeć, co pozwala zrozumieć lepiej drugiego człowieka albo zaproponować rozwiązanie w sytuacji konfliktowej. Lubię swobodę myśli nie tylko w nauce, lecz także w dyskusji, a forma zajęć zwykle właśnie na niej się opiera.

Bardzo to doceniam – w ten sposób uczymy się od siebie wzajemnie i odkrywamy inne spojrzenie na historię.

 

Jakie masz plany na przyszłość?

Chciałabym pracować w zawodzie związanym z historią, zastanawiam się też nad doktoratem.

Na studiach magisterskich przygotowywaliśmy wystawę w Muzeum Tradycji Niepodległościowych na temat wyborów 4 czerwca 1989 r. Świetne doświadczenie, Muzeum bardzo mocno nas zaangażowało w pracę, dlatego mogliśmy powiedzieć, że to „nasza wystawa”. Najbardziej dumna byłam z mojego tekstu do konspektu wystawy, został wysoko oceniony.

Jeśli tylko natrafi się szansa do realizowania się zawodowo w historii to, tak jak przy podjęciu tych studiów, nie będę się długo zastanawiać.

Marta Nowacka ukończyła historię sztuki na UŁ, a od kilku lat prowadzi artystyczny startup Archizo. Ze studiów najlepiej wspomina wyjazdy terenowe, które umożliwiają bezpośredni kontakt ze sztuką. Co jest obecnie ważne w pracy w sektorze kultury i designu i jakimi umiejętnościami trzeba się wykazać? Zachęcamy do lektury całości rozmowy.

Marta Nowacka

Powiesz nam kilka słów o sobie? 

Mam na imię Marta. W życiu prowadzi mnie światło i kolor. Ukończyłam historię sztuki na UŁ, podyplomowo również pedagogikę, sztukę oraz renowację zabytków architektury. Jestem certyfikowaną trenerką edukacji dorosłych z zakresu sztuk wizualnych. Od kilku lat prowadzę artystyczny startup Archizo, który pozwala mi się realizować zawodowo.

Mam wrażenie, że mój umysł jest w nieustającym, kreatywnym ruchu. Gdy już się zmęczy, biegnie na pola i poszukuje na nich przestrzeni dla siebie oraz spokoju. Jestem niespokojną duszą.

 

Co najbardziej lubisz i cenisz w studiach z historii sztuki? 

Wybrałam ten kierunek, bo intuicyjnie czułam, że będzie to wielka przygoda i okazja, by obcować z pięknem. I tak było – to „najpiękniejszy kierunek studiów”.

Czego doświadczyłam na studiach? Możliwości kontaktu ze sztuką i jej wieloma wywrotowymi nurtami. Sposobności, by odkrywać dziedzictwo kulturowe, snuć refleksję nad kondycją sztuki oraz człowieka-artysty. Sprzyjających warunków do tego, by analizować dzieła sztuki, w których zatrzymuje się świat, osobiste emocje i ludzkie stany świadomości.

Życzyłabym sobie jedynie więcej objazdów naukowych, które są fantastyczną okazją, żeby stanąć ze sztuką oko w oko.

 

Jak wiedza i umiejętności nabyte podczas studiów wpływają na Twoją prace?

Studiowanie historii sztuki upewniło mnie, że chciałabym zawodowo działać w obszarze kultury. Umiejętności potrzebne do tego, aby rzeczywiście się tym zajmować, nabyłam sama podczas wyzwań zawodowych oraz na drodze doskonalenia się w prowadzeniu projektów kulturalnych, tworzenia własnej oferty oraz produktów.

Trzeba ogromnego samozaparcia i wytężonej pracy, aby w tak trudnych czasach móc profesjonalnie działać w sektorze kultury i designu. W Polsce są to dziedziny bardzo niedoceniane zarówno pod kątem światopoglądowym, potrzeby kształcenia estetycznego, wychowywania w kulturze wysokiej jak i w wymiarze finansowym. Działanie w tym obszarze daje ogrom satysfakcji wewnętrznej, ale trzeba być przygotowanym na trud.

Prowadzi wycieczki i wykłady, organizuje spotkania z ekspertami, opracowuje różnego typu publikacje. Pokazuje architekturę oglądaną z perspektywy szczegółu – koncentruje się na niuansach. Mówią na nią „Pani od detalu”. Maria Nowakowska, absolwentka historii sztuki na UŁ, opowiada, dlaczego warto studiować ten kierunek.

Maria Nowakowska

Maria Nowakowska na tle ginących graffiti z lat 60. fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Powiedz nam coś o sobie.

Gdybym miała w skrócie opowiedzieć o tym, czym się zajmuję, powiedziałabym, że jestem popularyzatorką wiedzy o lokalnym dziedzictwie.

Od sześciu lat działam pod marką „Łódzki detal”. Pokazuję architekturę oglądaną z perspektywy szczegółu – koncentruję się na niuansach, takich jak:

  • sposoby wykończenia elewacji (np. faktura, rodzaj, kolor, sposób ukształtowania tynku, muru czy płyt kamiennych),
  • zdobnictwo (np. figury postaci alegorycznych, dekoracje inspirowane wzorcami antycznymi),
  • detale użytkowe (np. okucia, klamki, latarnie),
  • mozaiki czy sgraffita,

by wymienić tylko niektóre. Od dwóch lat badam również łódzkie rzeźby plenerowe, których na terenie miasta jest niemal 200. 

Prowadzę wycieczki i wykłady, organizuję spotkania z ekspertami, opracowuję różnego typu publikacje – od folderów poprzez przewodniki architektoniczne po artykuły naukowe. 

Jestem też dyrektorką Festiwalu Detalu Architektonicznego #detalfest, który co dwa lata ściąga do Łodzi znawców i miłośników architektury i jej zdobień. 

W 2018 r. wydałam grę „Łowcy detali. Łódź”, która dotyczy historii łódzkiej architektury i jej projektantów. Jako pomoc dydaktyczna została ona rozesłana do 296 lokalnych instytucji kultury i oświaty. Zdobyła także wyróżnienie w globalnym konkursie Golden Cubes Awards. 

W 2020 roku ukazał się artbook „Tyle piękna”, który pokazuje rozmaite łódzkie rzeźby plenerowe. Miałam przyjemność przygotować wybór obiektów oraz wstęp, zaś zdjęcia wykonała Anna Zagrodzka. Obecnie pracuję nad popularnonaukową książką poświęconą temu samemu zagadnieniu. 

 

Dlaczego wybrałaś studiowanie historii sztuki?

Historia sztuki to trzecie studia, które podjęłam na Uniwersytecie Łódzkim. Wcześniej studiowałam filologię polską i kulturoznawstwo, zatem moje więzi z UŁ są dość silne.

Do dziedziny wiedzy jaką jest historia sztuki zbliżyłam się za sprawą mojej fascynacji światem architektury i jej zdobień. Miałam poczucie, że ta pasja zasługuje na profesjonalizację.

Historia sztuki jest bardzo młodą dziedziną na tle takich nauk jak matematyka czy filozofia, a jednak jej dorobek jest olbrzymi i bardzo różnorodny. Łatwo się w nim zgubić, postanowiłam więc poszukać przewodników – mistrzów, którzy pomogą mi uporządkować świat sztuki.

Ponadto nauka wymaga precyzji, trzymania się faktów i ich weryfikacji. Niezbędna jest dyscyplina intelektualna i rzetelność. Popularyzatorzy i pozostali nie-naukowcy coraz rzadziej przywiązują do tego wagę, a przecież powinni.

Historia sztuki miała więc w założeniu przynieść mi wiedzę i poprawić umiejętność jej zdobywania, kształtowania oraz oceniania jej wartości.

 

Z perspektywy czasu – co najbardziej cenisz w studiach, które ukończyłaś?

Kompleksowy trening intelektualny i kontakt z profesjonalistami, a często również pasjonatami swoich dziedzin nauki, którzy byli gotowi dzielić się swoimi odkryciami i fascynacjami. 

Można oczywiście powiedzieć, że takie studia są niepotrzebne – wystarczy po prostu pójść do biblioteki i zacząć czytać to, co tam znajdziemy w interesującym nas obszarze wiedzy. To jednak iluzja. 

Uczenie się od ludzi, którzy dysponują głęboką i rozległą wiedzą, jest bez porównania ciekawszym doświadczeniem, niż samo tylko chłonięcie faktów. Z ludźmi tymi możemy dyskutować i zadawać im pytania, co bardzo wzbogaca nasze rozumienie świata.

Trudno też poprawić swój warsztat naukowy bez wsparcia z zewnątrz. Popieram ideę uczenia się przez całe życie i jestem przekonana, że historia sztuki to nie jest mój ostatni kontakt z uczelnią. 

 

W jaki sposób studia z historii sztuki wpływają na Twoją pracę?

Studia skłoniły mnie do rozwoju warsztatu badawczego, a także znacząco poszerzyły perspektywy – wpłynęły na mój ogląd rzeczywistości.

Pozwoliły też dostrzec olbrzymie obszary wiedzy, które dotychczas nie wydawały mi się ani atrakcyjne, ani związane z moją pracą, a okazały się dla niej ciekawym dopełnieniem. 

Historia sztuki dostarczyła mi także nowych narzędzi i metod, które pozwalają sprawniej i skuteczniej docierać do zapomnianych wątków z życia łódzkiej architektury i sztuki. 

Korzystam na tym nie tylko ja, lecz także odbiorcy moich działań, czy szerzej – pasjonaci Łodzi. Czuję, że przywracając fragmenty lokalnej pamięci, robię coś ważnego, coś istotnego. Czuję, że przydaję się światu – to bardzo przyjemne.

 

Co powiedziałabyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie humanistyki nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”, które przygotowują do konkretnego zawodu albo wyposażają w wymierne umiejętności?

W mojej opinii za wyborem kierunków humanistycznych przemawiają dwie rzeczy. Po pierwsze studia tego rodzaju uczą, że rozmaite zjawiska są procesami. Inaczej mówiąc studiowanie pozwala zrozumieć, w jaki sposób powstają i rozwijają się różnorodne zjawiska – od abstrakcyjnych idei, przez obowiązujące mody czy trendy, po otaczające nas rzeczy i przedmioty.

Buduje to umiejętności analityczne i elastyczność intelektualną, a także zdolność do krytycznego namysłu nad tym, dlaczego myślimy tak, jak myślimy. Na przykład z jakiego powodu uznajemy pewne rzeczy za piękne i warte uwagi, inne zaś za brzydkie i mało interesujące.

Wspomniane zdolności, które kształcą studia, są kluczowe w wielu branżach. Przydają się one zarówno do oceny istniejących procesów i produktów, jak i do projektowania czy tworzenia nowych. Obsługi narzędzi, programów czy technologii można się zawsze nauczyć, jednak bez „krytycznego rozumu” i wrażliwości na otaczający świat nie będziemy umieli w pełni wykorzystać ich potencjału.

Druga kwestia odnosi się do swoistego patriotyzmu kulturowego. Polskie dziedzictwo artystyczne – zarówno materialne, jak i niematerialne – nie jest wystarczająco opisane, rozpoznane i rozpropagowane. Popularne rozumienie polskiej historii zdominowane jest przez wątki militarne i martyrologiczne, co mocno zubaża krajobraz lokalnej myśli i dokonań.

Marzy mi się kraj, w którym fascynujemy się światowym dziedzictwem, lecz jednocześnie potrafimy rozpoznać i docenić lokalną sztukę, rzemiosło, architekturę, folklor, technikę,  filozofię, muzykę czy zagadnienia związane z licznymi tradycjami i językami, które funkcjonują na terenie Polski. 

Jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało, to od nas zależy, czy to bogactwo kulturowe przetrwa, czy zaniknie. To nasz przywilej (ale i odpowiedzialność!), by ocalić je od zapomnienia.

Poza tym wszystkim humanistyka odzwyczaja od płytkiego konsumowania świata –uwrażliwia nas na złożoność rzeczy. Dzięki temu możemy czerpać więcej satysfakcji z bycia w świecie, a to już samo w sobie jest bardzo atrakcyjne.

Średniowieczna ikonografia, gotyckie kościoły, manierystyczne złudzenia, architektura modernizmu…studia z historii sztuki to z pewnością różnorodność tematyczna. To okazja do spotkania inspirujących ludzi i odwiedzenia niezwykłych miejsc. To szkoła uważnej obserwacji i dostrzegania detali. A przynajmniej tak twierdzi Aleksandra Cieśliczka, absolwentka z Instytutu Historii Sztuki UŁ.

Aleksandra Cieśliczka

Dlaczego wybrałaś studia z historii sztuki?

Historia sztuki nie była dla mnie oczywistym wyborem. Gdyby ktoś na trzy miesiące przed maturą zapytał mnie, gdzie widzę się za pięć-sześć lat, bez wahania odpowiedziałabym, że na scenie teatralnej. Tak zresztą sądziłam przez większość swojego życia.

Traf chciał jednak, że na skutek splotu różnych wydarzeń ostatecznie nie zdecydowałam się zdawać na wydział aktorski. Dosłownie w ostatniej chwili zmieniałam deklarację maturalną, dopisując do niej rozszerzoną historię sztuki.

Nie oznacza to jednak, że mój wybór studiów był zupełnie przypadkowy. Całe życie byłam (i nadal jestem) humanistką, która zachwyca się książkami, poezją, teatrem, szeroko pojętą kulturą i pięknem świata.

Również sztuka towarzyszyła mi już od najmłodszych lat, a to w dużej mierze za sprawą mamy – oczytanej kobiety o artystycznej duszy, ale ścisłym umyśle. Podsuwała mi różnorodną literaturę (w tym albumy z malarstwem) i budowała we mnie potrzebę poznania, rozwoju.

Do tej pory mam też gdzieś w teczkach na strychu reprodukcje obrazów Moneta, Renoira, Maneta czy van Gogha, które namiętnie wycinałam z kalendarzy ściennych, kiedy byłam dzieckiem. Później tworzyłam z tych wycinków własną galerię – ekspozycję na tablicy w pokoju.

Jako licealistkę z klasy humanistycznej fascynowały mnie związki między literaturą, historią a sztuką.

Kiedy wybierałam studia, wiedziałam już, że musi być to kierunek, który pozwoli mi na otwartość i samodzielność myślenia. Coś, co umożliwi subiektywną refleksję, ale nie będzie zamykać mnie w ścisłych formułkach i terminologii.

Chciałam uczyć się o czymś, co faktycznie mnie interesuje lub może mnie zainteresować. I przeglądając uniwersyteckie biuletyny pomyślałam, że historia sztuki to jest właśnie to.

 

Co najbardziej lubisz w studiowaniu historii sztuki?

Najbardziej cenię różnorodność i rozpiętość tematyczną zagadnień poruszanych w ramach zajęć.

W toku studiów przez pierwsze trzy lata poznajemy historię sztuki od starożytności aż do czasów współczesnych. Na studiach magisterskich pojawiają się natomiast bardziej ukierunkowane kursy. Traktują o szczegółowych zagadnieniach i pozwalające na dogłębne zrozumienie i zbadanie tematu.

Gdy przyszłam na te studia jako niemal „czysta karta”, chłonęłam wszystkie informacje, co rusz zachwycając się czymś innym – od średniowiecznej ikonografii, przez gotyckie kościoły, manierystyczne złudzenia aż po architekturę modernizmu.

Każdy ma szansę odnaleźć jakiś fragment, zagadnienie, które go zainteresuje. Studia to również okazja, by zweryfikować swoje upodobania. Kiedy zaczynałam historię sztuki, byłam przekonana, że będę zajmować się malarstwem. Tymczasem napisałam licencjat o architekturze, a obecnie zajmuję się japońskim designem.

Studia z historii sztuki dały mi też możliwość zobaczenia miejsc i rzeczy oraz spotkania ludzi, do których prawdopodobnie sama nigdy bym nie dotarła. Zawdzięczam to objazdom naukowym, które są nie tylko okazją do podróży i zwiedzania, lecz także czasem integracji i możliwością bliższego poznania inspirujących ludzi. Studenci mogą się poznać w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach aniżeli na korytarzu przed zajęciami. Choć i to bezsprzecznie ma swój urok 

Historia sztuki sprawiła też, że zaczęłam z większą uwagą przyglądać się swojemu otoczeniu, miejscom, w których jestem, przedmiotom, które mnie otaczają. Zwracam uwagę na niuanse, które jeszcze jakiś czas temu wydawały mi się bez większego znaczenia.

Miło jest spojrzeć na budynek i wiedzieć, dlaczego wygląda tak, a nie inaczej. Rozumieć, skąd wziął ten motyw na ceramice i co może oznaczać drabina na obrazie. To daje satysfakcję. Wydaje mi się, że ta wiedza pozwala mi pełniej zobaczyć świat, daje szerszy obraz.

 

Jakie masz plany na przyszłość?

Całkiem niedawno rozpoczęłam studia w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych UŁ, więc doktorat jest moim obecnym priorytetem. Praca historyka sztuki – badacza wydaje się dla mnie całkiem odpowiednia – lubię dociekać, poszukiwać, drążyć. Zawsze można coś odkryć, wiele rzeczy może mnie jeszcze zaskoczyć. Pewne rzeczy można odczytać na nowo, w innym kontekście.

Nie chcę jednak jednoznacznie się określać, zamykać się na inne możliwości. Chciałabym się sprawdzić na różnych polach, nie tylko w środowisku akademickim, lecz także w instytucjach kultury, a być może i w zupełnie innej branży. Zdobyć doświadczenie nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Wciąż kształtuję siebie jako człowieka. Szukam swojego miejsca w świecie, pozwalając sobie na pozostawienie pewnego marginesu błędu.

Czy da się połączyć pasję ze studiowaniem? Czego powinni spodziewać się kandydaci na studia historyczne? Jakie perspektywy oraz umiejętności są związane ze studiowaniem na Wydziale Filozoficzno-Historycznym? Czy studia humanistyczne grożą zmianą światopoglądu?  Na te i inne pytania odpowiada Mateusz Pietras, student trzeciego roku historii, tegoroczny ambasador UŁ oraz pasjonat prowadzący swój kanał na YouTube.

Mateusz Pietras

Co sprawiło, że wybrałeś studia humanistyczne?  

Od początku chciałem studiować to, czym naprawdę się interesuję. W moim przypadku była to historia, z którą zawsze byłem blisko: zarówno podczas edukacji szkolnej, jak i w życiu codziennym (m.in., w formie gier czy filmów). Podczas wyboru konkretnie tych studiów humanistycznych miałem nadzieję, że okażą się one dla mnie interesujące oraz że poszerzą one moje horyzonty.  

 

Tak, to prawda - większość kandydatów na nasze kierunki zasadniczo wie, co ich interesuje i to właśnie pasja decyduje o wyborze. Jakie masz rady dla osób, które jeszcze się zastanawiają? 

Każdy przy wyborze studiów powinien kierować się głównie swoimi umiejętnościami i zainteresowaniami. Nikt nie powinien uczęszczać na uczelnie z przymusu. Zdarza się, że nie od razu uda się trafić na kierunek idealny dla siebie. W takim wypadku nie ma co się zrażać i warto dać sobie szansę gdzie indziej.  Oczywiście wymagania dla kandydatów na studia humanistyczne są różne, w zależności od kierunku. Na pewno przydatna będzie umiejętność pisania długich prac oraz czytania ze zrozumieniem. Choć oczywiście te umiejętności szlifuje się również podczas samych studiów. Na humanistyce można też spodziewać się tego, że trzeba będzie sporo czytać, zarówno przygotowując się do ćwiczeń, jak i egzaminów.   

 

Wspomniałeś, że część umiejętności da się podszlifować w trakcie studiów, a jak to jest w Twoim przypadku, co już teraz dały Ci studia? 

Najważniejszym czego uczą nas studia humanistyczne, jest krytyczne myślenie. Jest to umiejętność niezwykle praktyczna, szczególnie dziś, w dobie wszechobecnej dezinformacji. Osobiście przekonałem się, że podczas studiów humanistycznych można znacznie poszerzyć swoje horyzonty, rozwinąć umiejętności i oczywiście nawiązać bezcenne znajomości. Studia wpłynęły również na moje osobiste podejście do kwestii, na które mam teraz nieco szerszą perspektywę, przez co nieco zmienił się tu mój światopogląd. Studia uczą również wytrwałości, szczególnie podczas nauki do sesji egzaminacyjnej.  

 

Czym chciałbyś zajmować się po studiach? 

Chciałbym, by moja przyszła praca była dla mnie satysfakcjonująca i najlepiej jakbym w jakimś stopniu mógł wykorzystać w niej umiejętności nabyte podczas studiów. Oczywiście po studiach historycznych można szukać zajęcia w wielu miejscach m.in., w placówkach oświatowych, instytucjach muzealnych, kulturalnych, ośrodkach naukowych, archiwach itp.  Ja osobiście zastanawiam się nad pracą w mediach, internetowych lub tradycyjnych. Lubię zajmować się popularyzacją historii, więc może będę szukał jakiegoś zajęcia z tym związanego. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale jestem dobrej myśli i nie zgadzam się z tezą, że po studiach humanistycznych nie można znaleźć sensownej pracy.  

 

Pierwszy raz słyszę o takiej tezie. Na koniec chciałbym, abyś powiedział nam coś o  Łodzi? Co Twoim zdaniem jest atutem tego miasta. Czego może tu doświadczyć ktoś z zewnątrz?  

Mieszkam w Łodzi od urodzenia. Osobiście cenię sobie to miasto. Łódź ma wyjątkowy, przemysłowy klimat. Ulica Piotrkowska, Biała Fabryka Geyera, Księży Młyn, Pałac Poznańskich i Manufaktura to tylko jedne z wielu miejsc w Łodzi wartych odwiedzenia. Wbrew niektórym opiniom uważam, że Łódź jest przyjaznym miejscem do życia i naprawdę wraz z upływem lat zmienia się na lepsze. Miasto to ma też dużo do zaoferowania dla młodych ludzi, jest tu uczelnia na światowym poziomie, koszty utrzymania nie są tak absurdalne jak w Warszawie oraz jest tu wiele miejsc, gdzie można dobrze się bawić. 

Czy studia to miejsce realizacji pasji? Czego powinni spodziewać się kandydaci na studia historyczne? O studiach, realizacji swoich zainteresowań badawczych, uczestnictwie w programie Zdolny Uczeń Świetny Student oraz planach na przyszłość rozmawialiśmy z Arturem Wroną, studentem historii w Instytucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego.

Artur Wrona

Powiedz nam coś o sobie:

Nazywam się Artur Wrona, mam 21 lat, urodziłem się i mieszkam w Łodzi. Studiuję historię i mam tytuł licencjacki. Od dzieciństwa pasjonuje mnie historia, ostatnio szczególnie zajmuję się dziejami PRL, zwłaszcza okresem stalinowskim i aparatem bezpieczeństwa w tamtym okresie. Lubię czytać dużo książek historycznych, głównie faktografię i powieści historyczne. Poza tym interesuję się też polityką. Zamierzam pójść na studia magisterskie z historii.  

 

Dlaczego wybrałeś studiowanie historii? 

Studia traktuję jako formę samorozwoju w danej dziedzinie oraz możliwość poszerzania swej wiedzy. Wreszcie uczę się tylko tego,  co lubię. W szkole nie mogłem w takim stopniu pogłębiać swojej wiedzy historycznej jak teraz.

 

Pozostając przy temacie szkoły średniej, brałeś udział w uniwersyteckim programie Zdolny uczeń - świetny student, czy mógłbyś powiedzieć o nim coś więcej?

Gdy chodziłem do II klasy liceum, dowiedziałem się o tym programie i postanowiłem wziąć w nim udział. Początkowo napisałem do organizatorów programu list motywacyjny, w którym zawarłem informację,  czemu chcę wziąć udział w tym programie i jaki okres w historii mnie najbardziej interesuje. Moim opiekunem w programie został doktor Sławomir Lucjan Szczesio, z którym współpraca układała mi się bardzo dobrze. W ramach uczestnictwa w programie napisałem pracę o metodach kolektywizacji rolnictwa w stalinowskiej Polsce. Doświadczenia z tego czasu wspominam bardzo dobrze i polecam uczestnictwo w ZUSŚ każdemu pasjonatowi historii,  który uczy się jeszcze w szkole średniej. Dzięki temu można dowiedzieć się wielu nowych rzeczy o pracy historyka oraz sprawdzić się w pisaniu pierwszych prac naukowych.

 

Czego się spodziewałeś, jakie miałeś nastawienie względem wybranego kierunku?

Oczywiście spodziewałem się, że na studiach dowiem się jeszcze więcej nowych faktów z historii (śmiech). Oczywiście nie mogłem się doczekać, kiedy dojdziemy do historii PRL, gdyż – jak wspominałem – interesuję się szczególnie tą epoką.

 

Marzenie badacza, co chciałbyś odkryć, zbadać?

Chciałbym poznać tajemnice i zagadki historii PRL, np. sprawę pogromu kieleckiego z 1946 r. czy niewyjaśnione wątki z życia Bieruta, w tym kwestię jego pracy w niemieckiej administracji okupacyjnej w Mińsku. Pragnąłbym też zająć się kwestiami, które są niestety zapomniane, jak chociażby obozy pracy w stalinowskiej Polsce. 

 

Co najbardziej podoba Ci się na studiach?

Najbardziej mi się podoba, że w końcu mogę się zająć tylko tym, co lubię, nie muszę się uczyć przedmiotów, których nie znoszę – matematyki, fizyki i chemii. Dzięki temu mogę przeczytać więcej opracowań historycznych niż w szkole, gdzie mój czas w dużej mierze absorbowały wyżej wymienione, nielubiane przeze mnie przedmioty, ale też lektury szkolne, z których część była oczywiście ciekawa, ale część była niestety nudna.

 

W jaki sposób studia humanistyczne wpływają na Twoje życie?  

Dzięki studiom humanistycznym ugruntowuję i rozszerzam wiedzę. Bez wątpienia szersza wiedza historyczna przyda się mi przy moich planach życiowych. Dzięki studiom poznałem również wielu ciekawych ludzi, o szerokich horyzontach intelektualnych.

 

Zatem jakie są Twoje plany na przyszłość?

Zamierzam w przyszłości pójść na studia doktoranckie i zostać pracownikiem naukowym. Wiem, że to jest ambitny cel, który ciężko osiągnąć, ale mam nadzieję, że uda mi się zrealizować te plany życiowe. Oczywiście mógłbym też zostać przewodnikiem turystyczno-historycznym, pracować w muzeum lub zostać archiwistą.
 

Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy uważają, że studiowanie kierunków humanistycznych nie ma sensu, bo liczą się tylko studia „praktyczne”?

Ja jednak uważam, że należy starać się realizować w tej dziedzinie, która cię pasjonuje i starać się rozwijać w tym kierunku. Studia humanistyczne – wbrew mitowi – nie kończą się przysłowiowym McDonaldem. Przykładowo po historii możesz zostać wykładowcą lub nauczycielem historii, pracownikiem muzeum, archiwistą lub przewodnikiem turystycznym. Poza tym,  moim zdaniem,  całkowicie bezsensu jest iść na jakiś „praktyczny” kierunek,  np. ekonomię, jeżeli kogoś to kompletnie nie interesuje. Lepiej jest realizować się w przyszłości w zawodzie, który sprawia przyjemność,  niż który byłby nieznośnym przymusem.

 

Czyli uważasz, że można połączyć pasję i pracę? 

Moim zdaniem tak, wystarczy tylko przy poszukiwaniu pracy szukać pod kątem możliwości realizacji swoich pasji. Lepiej początkowo mniej zarabiać, a za to robić to,  co się lubi, niż zarabiać więcej, a robić to,  czego się nie cierpi i co cię bardzo męczy. Oczywiście wiem, że znalezienie takiej pracy, którą się lubi,  nie jest proste, ale uważam, że należy próbować, by później nie narzekać. Nie wyobrażam sobie innej pracy niż związanej z moją pasją historyczną, np. na uczelni, w archiwum lub w IPN. 

Czym jest doktorat wdrożeniowy, jakie możliwość stwarza godzenie pracy zawodowej z karierą naukową? Na te pytania odpowie dr. Paulina Długosz, absolwentka historii sztuki oraz kierownik Działu Edukacji Muzeum Miasta Łodzi.

Paulina Długosz - kierownik Działu Edukacji Muzeum Miasta Łodzi

Powiedz nam kilka słów o sobie.

Przede wszystkim jestem absolwentką Uniwersytetu Łódzkiego, historykiem sztuki i pedagogiem, bo skończyłam studia magisterskie z historii sztuki i licencjackie z pedagogiki specjalność edukacja przez sztukę. I jestem osobą, która w życiu zawodowym właściwie łączy te obydwa kierunki, ponieważ pracuję w Muzeum Miasta Łodzi już od kilkunastu lat w dziale edukacji. Moja muzealna specjalizacja to udostępnianie sztuki osobom o szczególnych potrzebach. Tutaj przede wszystkim myślę o osobach z różnymi niepełnosprawnościami oraz różnymi potrzebami edukacyjnymi.

 

Zatem powiedz nam jeszcze czym jest doktorat wdrożeniowy, bo o nim będziemy głównie rozmawiać.

Doktoraty wdrożeniowe to jest taka formuła grantowa, w ramach której realizuje się pracę badawczą, która pod względem merytorycznym, naukowym wspierana jest przez uczelnię. Natomiast temat jest rozwiązaniem jakiegoś problemu badawczego, który ściśle związany jest z działalnością przedsiębiorcy, który zatrudnia doktoranta. I chodzi o to, żeby temat tego doktoratu zweryfikować, sprawdzić, wdrożyć właśnie w tej instytucji, w tym przedsiębiorstwie, w którym się pracuje, czyli żeby miał on realne przełożenie na praktykę zawodową.

 

Czyli łączy się tak naprawdę poprzez doktorat, pracę z wykonywaną zawodową, pracą naukową.?

Dokładnie tak.

 

Czy ciężko było się zakwalifikować do takiego programu grantowego?

W moim przypadku trudność polegała przede wszystkim na tym, że brałam udział dopiero w drugiej edycji doktoratu wdrożeniowego, więc to była jeszcze taka terra incognita. Zwłaszcza, że przede wszystkim jak się myśli o doktoracie wdrożeniowym, to się myśli o przemyśle bardziej związanym z naukami ścisłymi czy też społecznymi. Natomiast ja jako historyk sztuki, jako pracownik muzeum, w zasadzie zupełnie inną dziedzinę eksplorowałam. Pod dużym znakiem zapytania stało, jak ministerstwo, wówczas Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oceni to, że jest to temat związany z naukami humanistycznymi i bardzo interdyscyplinarny. To pytanie towarzyszyło mi przez cały czas, przez wszystkie lata, wszystkie etapy. Zawsze był ten znak zapytania, bo ciężko było się nawet odnieść do podobnych, działań, prac, które by zostały wcześniej zrealizowane, bo ich po prostu nie było.

 

Skąd nadszedł pomysł, żeby się zgłosić?

Nie ukrywam, że siłą sprawczą była moja opiekunka doktoratu, a później przyszła promotorka profesor Aneta Pawłowska. To ona mnie namawiała do podjęcia tego wyzwania, bo już wcześniej z ramienia muzeum miałam okazję współpracować z Panią Profesor oraz Instytutem Historii Sztuki przy różnych projektach, konferencjach. To ona sugerowała, że może tę współpracę udałoby się przełożyć na bardziej sformalizowane działania w ramach studiów doktoranckich. To od niej dowiedziałam się również, że jest w ogóle nowa, świeżo otwarta możliwość podjęcia innej formuły doktoratu, bo tak jak mówię, to był dopiero drugi rok programu doktoratu wdrożeniowego i w sumie obie stwierdziłyśmy, że może warto zrobić taki eksperyment i wejść w to.

 

Powiedz, czym różni się cel badawczy od celu wdrożeniowego? Czy jest jakaś różnica?

One są na pewno połączone, ponieważ rozwiązanie celu badawczego ma prowadzić do wdrożenia. Z tym, że cel badawczy ma charakter bardziej naukowy, teoretyczny. Najpierw trzeba zweryfikować pewne tezy badawcze, przeprowadzić badania, sprawdzić zmienne, zebrać dane oraz przeanalizować wyniki tych badań. Natomiast na podstawie tego później trzeba sformułować ostateczną formę tezy badawczej, metodologię, opracować koncepcję produktu, który trzeba wdrożyć. I to wdrożenie jest bardzo istotne, w zasadzie najważniejsze przy tym doktoracie, ponieważ w przypadku doktoratu wdrożeniowego co roku składa się raport i on jest oceniany przez ministerstwo. Wiem, że w niektórych przypadkach ministerstwo wskazywało, że brakuje właśnie tego celu wdrożeniowego: jest opracowana koncepcja, pewien system, ale nie został on wprowadzony w życie i ma on charakter tylko modelu teoretycznego. Natomiast w przypadku tego celu wdrożeniowego on musi zaistnieć i zostać praktycznie przetestowany. W przypadku doktoratów wdrożeniowych czasami ten problem nie wynika z pracy samego doktoranta, ale z czynników od niego niezależnych: zdarza się bowiem, że finalny produkt wdrożeniowy dla pracodawcy nie jest korzystny, bo np. okazuje się, że pewnych rzeczy nie opłaca się robić, są zbyt kosztowne w kontekście zakładanych efektów czy oczekiwanych przed przedsiębiorstwo usprawnień.

 

Czym są metody przekładu kodu wizualnego obiektu na język opisowy w przestrzeni edukacyjnej muzeum?

Odwiedzamy muzea i wiemy, że bardzo często możemy poznawać dzieła sztuki nie tylko poprzez bezpośredni kontakt z nimi, ale także dzięki różnym rozwiązaniom wystawienniczym. Obecnie mamy wiele takich nowoczesnych technologii jak rozszerzona rzeczywistość, aplikacje na telefony lub tablety ip.. Natomiast ja chciałam się skupić przede wszystkim na tekstach, które towarzyszą tym eksponatom, obiektom w przestrzeniach ekspozycji. To mogą być tak zwane etykiety, mogą to być dłuższe podpisy, teksty wprowadzające wystawę itp. To również plany wystaw czy całego muzeum, karty pracy, katalogi, informatory. Czyli wszystko to, co opiera się przede wszystkim na tekście, na szeroko rozumianych komunikatach językowych.

 

O jakich niepełnosprawnościach mówimy, jak to wygląda w praktyce?

W przypadku tekstów w muzeach często występuje problem potencjalnego ich odbiorcy, ponieważ są one zazwyczaj dostosowane do tzw. "odbiorcy idealnego" - dorosłej osoby bez wad wzroku, biegłej kulturowo i z co najmniej średnim wykształceniem. W związku z powyższym w praktyce muzealnej bardzo często spotyka się komunikaty, w których stosuje się niewielkich rozmiarów litery przy jednoczesnym obszernym objętościowo tekście, co sprawia trudności w jego odczytaniu osób ze słabym wzrokiem. Ponadto język takich tekstów jest zazwyczaj naukowy, ponieważ zakłada się, że jego odbiorca ma stosowne wykształcenie, znajomość kontekstów kulturowych i historii, oraz doświadczenie w korzystaniu z oferty muzeum. Ostatnio jednak takie podejście ulega zmianie, środowisko muzealników zaczyna zauważać potrzeby różnorodnych odbiorców, nie tylko tych idealnych. Muzea coraz częściej przygotowują teksty dla dzieci, stosują powiększoną czcionkę dla osób ze słabym wzrokiem, a także teksty w alfabecie Braille'a czy w języku migowym dla osób ze szczególnymi potrzebami w zakresie zmysłu słuchu.

 

Jak to wszystko ma się do Twojej pracy naukowej?

W mojej pracy badawczej dążyłam do stworzenia metodyki opracowania uniwersalnej formuły tekstu, któryod samego początku, eliminując konieczność późniejszych dostosowań czy dodatkowych ścieżek, byłby dostępny i przystępna dla jak największej grupy odbiorców.. Każdy z nas bowiem może w pewnym momencie swojego życia mieć szczególne potrzeby, wynikające np. z nabytej z wiekiem wady wzrok, zmęczenia czy choroby, które mogą wpływać na ograniczoną możliwość oraz samą gotowość do przyswajania naukowych tekstów. Możemy także odwiedzać muzeum z dziećmi lub obcokrajowcami uczącymi się języka polskiego, co wymaga prostego i zrozumiałego wyjaśnienia pewnych kwestii. Zatem wprowadzone rozwiązania są rzeczywiście użyteczne dla większości osób odwiedzających muzeum.

 

Czy te opisy – komunikaty powinny również oddawać kontekst wystawy?

Badając w ramach doktoratu rolę opisów i komunikatów w muzeum, zwróciłam uwagę na istotność i konieczność podkreślania kontekstu wystawy. Ustaliłam, że dla odbiorców kluczowe są treści pozwalające im komfortowo, bezpiecznie (tzn. bez stresu oraz nadmiernego zmęczenia, także poznawczego) korzystać z wystawy na miarę swoich możliwości. Warto zatem skupić się w pierwszej kolejność na przekazaniu informacji o kontekście, wyjaśnieniu, dlaczego dane eksponaty są prezentowane, na dopiero w dalszym etapie na szczegółach poszczególnych obiektów. Ponadto wskazane jest, aby opracowane plany wystaw były nie tylko architektonicznymi schematami, ale także czymś w rodzaju mapy myśli, graficznie i tekstowo ukazujących sekwencje i grupy tematyczne obiektów. To pozwala zwiedzającym na wybór zakresu zwiedzania. Mogą oni bowiem chcieć zgłębiać treści bardziej szczegółowo, zachowując jednocześnie spójność z kontekstem wystawy. Natomiast jeśli czują, że wystarczy im jednie ogół, wstęp w postaci podstawowej informacji wprowadzonej już na początku, informacji podstawowej, to mają ją również w zasięgu ręki. Jeśli jest ona ponadto przystępnie i dostępnie przygotowana, taki zwiedzający może w kolejnym kroku wybrać, czy jestem gotowy mocniej zagłębiać się w dany temat, czy to jest już ten etap, który mu wystarcza.

 

Czy to udało się wdrożyć?

Tak, udało się wdrożyć. W muzeum obecnie stosujemy system komunikacyjny oparty na zhierarchizowanej strukturze informacji, w swej zasadniczej formie opartej na zasadach tzw. prostej polszczyzny, wzorowanej na angielskich zasadach plain language.. Było to dla mnie ważne, ponieważ chciałam udowodnić, że komunikat napisany w prostym języku może być skutecznym narzędziem dla wszystkich zwiedzających, zwiększając komfort, a tym samym tworząc lepsze warunki do pogłębiania narracji wystawy.

 

A jeżeli chodzi o sam cel badawczy?

Jeśli chodzi o sam cel badawczy, to skupiał się na zrozumieniu potrzeb muzealnych odbiorców. Przeprowadziliśmy obszerne badania ankietowe, obserwacje i badania okulograficzne, aby zidentyfikować ich potrzeby, preferencje i możliwości dotyczące tekstów towarzyszących obiektom oraz ogólnych rozwiązań technicznych wspierających zwiedzanie. Ciekawostką jest, że część badań rozpoczęliśmy przed pandemią, a kontynuować mogliśmy dopiero po jej zakończeniu. Porównując wyniki badań z tych dwóch okresów wyraźnie było widać jakie zmiany nastąpiły na wielu polach związanych z uczestnictwem w kulturze. Pandemia w znacznym stopniu wpłynęła na naszą ścieżkę badawczą, ponieważ ludzie mniej chętnie korzystali z nowoczesnych technologii, unikając dotykania ekranów ze względu na reżim sanitarny. Można było także zauważyć rosnącą tendencję do zwiedzania w małych grupach, co wymagało dostępu do prostych i bezpośrednich rozwiązań. Te spostrzeżenia w dużej mierze wpłynęły również na projektowany w ramach doktoratu model komunikatów językowych.

 

Jakie są Twoje dalsze plany?

Choć w tej chwili w Muzeum Miasta Łodzi mamy już wdrożone liczne rozwiązania dostępnościowe w muzeum, to zdaję sobie sprawę, że dostępność to proces ciągły. Nieustannie musimy dbać o przygotowany system, aktualizować informacje, oceniać jego skuteczność i rozważać, co można by jeszcze poprawić lub dodać, aby lepiej spełniał swoją funkcję. Mam także kilka refleksji dotyczących samej pracy badawczej, które chętnie opublikuję. Interesujący jest bowiem z punktu widzenia praktyki muzealnej sam proces wdrożenia: to jak zmieniał się stosunek zespołu do tematów dostępności, jak temat ten stał się częścią codzienności w naszym zespole i jakie kroki podjęto, aby podjęte działania nie stały się tylko incydentalnym, jednorazowym zrywem. Warto zauważyć, że wdrożenie tych rozwiązań to efekt współpracy wielu osób w muzeum, a także pełnej akceptacji ze strony dyrekcji dla proponowanych przeze mnie innowacji. Fascynujący jest sam proces dojrzewania tych kwestii w naszej instytucji i zespole.

 

Na koniec chciałbym, żebyś powiedziała kilka słów osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze studiowaniem historii sztuki

Myślę, że kluczowe jest traktowanie praktyk zawodowych bardzo poważnie w ramach studiów. To moment, w którym można odkryć różne obszary swojej przyszłej ścieżki zawodowej, sprawdzić, czy praca w muzeum czy galerii odpowiada naszym oczekiwaniom. Warto eksplorować różne drogi i zdobywać doświadczenie już na etapie studiów. Poza tym, kiedy już wkroczymy w życie zawodowe, cenne będą refleksje i doświadczenia z praktyk. Interdyscyplinarność jest również ważna; warto być otwartym na różne zajęcia, nawet te poza głównym obszarem studiów. To może poszerzyć perspektywę i okazać się kluczowe w przyszłości, gdy nasza ścieżka zawodowa przyjmie nowe kierunki.

Projekty, wystawy, sztuka. Tymi słowami można opisać działania podjęte przez trójkę ambitnych studentów III roku Historii Sztuki. Dziś Zuzanna, Kajetan oraz Karolina podzielą się swoimi przemyśleniami i wspomnieniami z organizacji VIII edycji Akademii Mistrzów, pt. Ergonomia w procesie projektowania, planami na przyszłość oraz swoimi wrażeniami z studiowania Historia Sztuk na Uniwersytecie Łódzkimi.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek DarnowskiPrzedstaw się proszę, co studiujesz, na którym roku? 

ZUZANNA

Nazywam się Zuzanna Amelia Jagła i jestem studentką trzeciego roku I stopnia na kierunku Historia Sztuki.

KAJETAN

Nazywam się Kajetan Komorowski i jestem studentem trzeciego roku I stopnia na kierunku Historia Sztuki.

KAROLINA

Nazywam się Karolina Korab i jestem studentką trzeciego roku I stopnia na kierunku Historia Sztuki.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Co chcielibyście robić w przyszłości?  

ZUZANNA

Chciałabym być otoczona sztuką. Chciałabym pracować z nią oraz artystami, czy to przy kuratorowaniu wystaw, czy pokazywaniu i opowiadaniu o niej ludziom. Chciałabym również dalej tworzyć i mieć możliwości wystawiania swoich prac oraz publikacji moich przemyśleń.

KAROLINA

Zajmować się sztuką w szerokim tego pojęciu, zarówno naukowym jak i twórczym. Szczególnie interesuje mnie mediacja sztuki. Łączenie różnych jej dziedzin takich jak obraz, rzeźba, animacja, muzyka i film. Niesamowicie pociąga mnie praca z twórcami, czy to w roli współpracy kuratorskiej czy kolektywnym tworzeniu artystycznych projektów.

KAJETAN

Najbardziej chciałbym pracować jako kurator. Jednak realia polskiego świata artystycznego bywają dość mało życzliwe. Dotyczy to m.in. samego finansowania i organizacji wydarzeń, które wychodzą poza sztywne ramy instytucji. Z tego powodu nie wykluczam z pozoru mniej angażującego zajęcia jak np. pracownik techniczny w galerii. W tak hermetycznym środowisku podział obowiązków często bywa zaburzany, wiec lepiej zajmować się czymkolwiek niż niczym.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Skąd wziął się Wasz pomysł na projekt?  

KAJETAN

Tak naprawdę to pomysł przyszedł do nas. Propozycje zorganizowania wystawy otrzymaliśmy od Prof. Julii Sowińskiej-Heim. Następnie, dzięki ogromnej życzliwości Akademickiego Centrum Designu i jego władz mogliśmy zrealizować projekt właśnie w tym miejscu.

KAROLINA

Reszta poszła już z górki. Burza mózgów i narodził się pomysł na odniesienia się do zmiennej wartości pojęcia szkicu w dzisiejszej sztuce, który jest przecież podstawą pracy projektowej.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Na czym polegał projekt? 

KAJETAN

Wydarzenie, które zorganizowaliśmy to VIII edycja Akademii Mistrzów, pt. Ergonomia w procesie projektowania. Jego główny punkt to wystawa zbiorowa, na którą poza łódzkimi artystami zaprosiliśmy również studentów z ASP w Krakowie i Warszawie.

KAROLINA

Projekt polegał na kompletnym stworzeniu wystawy sztuki. Pod pieczą Akademickiego Centrum Designu oraz dr hab. Juli Sowińskiej-Heim wraz z Kajetanem i Zuzanną stworzyliśmy zespół kuratorski…

ZUZANNA

Musieliśmy wymyślić tematykę, tytuł, napisać teksty opisujące o co w tym wszystkim chodzi, wybrać artystów oraz prace, zaplanować wernisaż oraz ułożenie prac, zająć się promocją wystawy, warsztatami

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Co najlepiej wspominasz z realizacji projektu?  

ZUZANNA

Najlepiej wspominam początki. Ekscytację z tej szansy, pierwsze nasze rozmowy i pomysły

KAROLINA

Najbardziej cieszyło mnie, że młodzi twórcy tak chętnie reagują na propozycje wystawienia się w ramach naszej wystawy. Miło było patrzeć na to, że jej koncepcja tak IM się podoba. No i oczywiście wernisaż, wielki finał pracy.

KAJETAN

Zdecydowanie kontakt z artystami. Miałem szczęście zebrać zespól niesamowicie.

zaangażowanych i świadomych twórczo ludzi. Dzięki temu każdy etap realizacji projektu był nadzwyczajnie przyjemny.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Czego nauczyło Cię to doświadczenie? 

KAJETAN

Wbijać gwoździe jedną ręką (Śmiech)

ZUZANNA

Tego jak ważna jest komunikacja oraz dobór osób, z którymi się współpracuje. Również tego jak szybko ekscytacja może zmienić się w stres i jak sobie z tym radzić.

KAROLINA

Myślę, że przede wszystkim wytrwałości i tego, że podczas pracy grupowej najważniejsza jest dobra komunikacja i rozdzielania zadań.

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Jak oceniacie efekt końcowy? 

KAROLINA

Świetnie! Nie spodziewaliśmy się takiej ilości zainteresowanych na wernisażu! Było to bardzo miłe. Moja ulubiona pracą był obraz koszony przez kosiarkę (nie żartuję!) i wielki mrówek zwany „Autoportretem z Warszawy”.

ZUZANNA

Wiadomo, że patrząc z perspektywy zawsze się zauważa rzeczy, które można byłoby zrobić inaczej. Jednak uważam, że efekt końcowy był świetny

Zdjęcie z wystawy w ACD zdjęcie Jarek Darnowski

Czy powtórzylibyście to?  

KAJETAN

Jak najbardziej. Jestem już tak naprawdę na etapie planowania kolejnego projektu tego typu.

KAROLINA

Już słyszymy od artystów pytania, kiedy kolejna wystawa. Więc mam nadzieję, że w przyszłości uda nam się jeszcze raz wcielić w życie taki projekt. Pomysłów nie brakuje

 

Co powiecie innym młodym ludziom, którzy chcieliby studiować historię sztuki?

ZUZANNA

Jeśli kochacie sztukę to jest to na pewno kierunek, który warto wziąć pod uwagę. Łączy on wiele dziedzin sztuki i pozwala na pracę z nimi na różnych stanowiskach. Naprawdę miło jest połączyć pasję z pracą.

KAJETAN

Że warto. Ten kierunek otwiera ogromne możliwości. Trzeba tylko umieć z nich korzystać.

KAROLINA

Nawet jeśli naukowa jej strona nie okaże się waszym powołaniem zawodowym, na pewno wyciągniecie z jej studiowania coś dla duszy.

 

Podziękowania

ZUZANNA

Chciałabym szczególnie podziękować i pozdrowić Gabi Brodziak za wspieranie oraz wysłuchiwanie mnie w trudniejszych chwilach pracy nad tym projektem. Również dziękuję każdej znajomej mi osobie, która przyszła zobaczyć wystawę czy to było na wernisażu czy podczas naszych wspólnych wypraw do ACD. Dziękuję za to, że został mi zaproponowany ten projekt.

 

Zdjęcia: Jarek Darnowski